W 1934 roku Paul Otlet, belgijski przedsiębiorca i wizjoner opublikował książkę zatytułowaną Traité de Documentation (Traktat o dokumentowaniu). Opisał w niej ideę porządkowania informacji w oparciu o hiperłącza, czyli sieci powiązań w tekście. W czasach kiedy zdobywanie wiedzy było linearne, czyli oparte o czytanie książek lub gazet od prawej do lewej strony pomysł Otleta był rewolucyjny.
Na tej idei oparto potem sposób funkcjonowania internetu, który zupełnie zmienił sposób konsupcji informacji. Sprowadzeniem do absurdu tego jest wikijumping, czyli przeskakiwanie z ciekawości od artykułu do artykułu w Wikipedii. W ten sposób można spędzić godziny, w których informacje są pochłaniane w sposób przypadkowy. Czytelnik nie ma żadnej pewności, że czyta rzeczy ważne w danym temacie. Czyta akurat to na co trafi.
?Czemu pokazujesz mi internet ze środy?? ? takie pytanie kiedyś zadał mi znajomy, kiedy wysłałem mu jakieś śmieszne zdjęcia. Rzeczywiście, w środę byłem dość zajęty i jak się okazało nie spędziłem odpowiedniej ilości czasu na Facebooku i dużo mnie ominęło:). Ominęło tylko dlatego, że nie byłem przy komputerze, a jak się okazało ta jedna konkretna informacja została szybko przykryta przez nowe, bardziej aktualne treści. Kolejny raz przypadek rządził tym jakie informacje do mnie trafiają.
Do tego należy dodać geometrycznie narastającą liczbę user-generated content, czyli informacji tworzonych przez użytkowników na blogach i mediach społecznościowych. Przy czym poziom użyteczności tych informacji może być skrajnie różny, od absolutnie nikomu niepotrzebnych zdjęć obiadu, po ważne newsy dystrybuowane przez Twittera (inna sprawa, że ważność informacji jest pojęciem bardzo względnym).
W ten sposób ogrom informacji stał się błogosławieństwem, ale też klątwą internetu. Z wiedzy, która jest nieuporządkowana, nieposortowana, niehierarchiczna nie można zdobywać wartościowej informacji. Dzięki temu internet zatoczył koło i wrócił do czasów Paula Otleta, kiedy to wiedzę porządkowało się w sposób bardziej tradycyjny, a sama możliwość jej pogłębienia nie stała się tak ważna jak jej selektywność. Tak narodziła się idea content curation, czyli założenie, że informacje powinny być przez kogoś (lub coś) porządkowane.
Kuratorem kontentu może być technologia, czyli np. mechanizmy doboru treści w Feedly, Flipboardzie, edge rank Facebooka (chociaż jego użyteczność bywa często krytykowana) albo człowiek, który w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenie powie nam co jest ważnego w danym temacie.
Mam wrażenie, że przynajmniej już od kilkunastu miesięcy w inACT głównie zajmujemy się kuratelowaniem kontenktu dla naszych klientów. Tworzenie treści i dostęp do informacji jest bardzo prosty, więc marki starają się budować swoją eksperckość poprzez bardzo trafne selekcjonowanie wiedzy użytecznej dla swoich klientów. W ten sposób marka staje się partnerem w poznawaniu świata, a z każdym nowym postem klient/fan/followers widzi, że może danej marce zaufać nie tylko w zakresie produktu, czy usługi, ale przede wszystkim wiedzy, którą od niej dostaje.